Czy uwierzycie, że niektórzy ludzie nie znoszą wręcz mirabelek i wyrażają się o nich z pogardą?
A ja je uwielbiam! Dla mnie już sam widok tych żółtych kulek ma w sobie coś pozytywnego. Zbierane
w pogodny dzień są pełne słonecznego ciepła, a ich oszałamiający zapach prowokuje, by zajadać się nimi wprost spod drzewa. Aż korci, żeby zachować na dłużej ich słoneczna energię. Dlatego zapakujmy je w słoiki w postaci dżemów. Przetwory z mirabelek nie są kłopotliwe, a pestkowanie nie wymaga specjalnych narzędzi. Pestki wyskakują za przysłowiowym pstryknięciem. I co ważne, nie musimy nawet zabezpieczać się rękawiczkami. Mirabelki nie pozostawią śladów, a wręcz pięknie wyczyszczą nam ręce.
Wykonanie:
Wypestkowane mirabelki włożyć do naczynia z szerokim dnem ( u mnie spód prodiża) zasypać cukrem, wymieszać. Podgrzewać na małym ogniu do momentu, aż owoce będą szkliste ( najlepiej przez dwa dni) . Gorący dżem przekładać do słoików, zamknąć mocno nakrętki i odwrócić do góry dnem. Dżem z mirabelek nie wymaga pasteryzowania.A zimą wykorzystamy ten dżem nie tylko w tradycyjny sposób. Zrobimy z niego pyszny sos do mięsa i przekąsek. Ale o tym opowiem Wam innym razem.
Można też skorzystać z żelfiksu. Wtedy postępujemy tak, jak wskazuje przepis na opakowaniu, a dżem uzyska złotą barwę zamiast tradycyjnej bursztynowej. Ten rodzaj dżemu wykorzystujemy do deserów, naleśników, gofrów itp. Pamiętajmy, że otwarty słoik trzeba wykorzystać od razu.
Komentarze: